„Szklana plaża” istnieje naprawdę – w miejscowości Fort Bragg w Kalifornii. „Glass Beach” dowodzi, że na skutek braku troski o środowisko, paradoksalnie może powstać coś pięknego.
Na pierwszy rzut oka "Szklana plaża" wydaje się plażą podobną do każdej innej, być może nieco bardziej kamienistą. Jednak po dokładnym przyjrzeniu się kolorowym elementom pod naszymi stopami, okazuje się, iż nie są to kamienie, ale wypolerowane przez morze odłamki szkła, tworzące wielobarwne podłoże. Jak doszło do tego, że piasek został zastąpiony przez szklane drobiny?
Kiedy zakończyła się II wojna światowa, ten fragment wybrzeża, o ironio dzisiaj chroniony, służył jako wysypisko śmieci. Przez około 20 lat wyrzucano tu między innymi ogromne ilości różnobarwnego szkła, zanieczyszczając coraz bardziej plażę i morską wodę. W 1967 roku mieszkańcy znaleźli nowy teren na składowanie odpadów, zaś zdewastowane wybrzeże pozostało na kolejne lata niechlubnym świadectwem ludzkiej lekkomyślności wobec przyrody.
Kiedy zdawało się, że dla plaży nie ma już ratunku, natura zaczęła naprawiać błędy człowieka. Morskie fale przez 30 lat szlifowały szklane odłamki, zamieniając je w niespotykany gdzie indziej tęczowy kobierzec. Mieszkańcy zaczęli dostrzegać niezwykłość tego miejsca i dopomogli naturze, usuwając z plaży inne niż szkło odpady, zaś cały teren został objęty ochroną.
Obecnie Glass Beach odwiedzają tłumy turystów chcących zobaczyć to niezwykłe dzieło natury i… ludzkiej lekkomyślności. Każdy próbuje zabrać na pamiątkę garść szklanych kamyczków, choć nie jest to dozwolone. Zachwycając się refleksami światła odbitymi w szklanych odłamkach, warto jednak pamiętać o butach – w przeciwnym wypadku Szklana Plaża może okazać się dla naszych stóp szklaną pułapką.
źródło: Anna Mrozowska / Onet Podróże