Ukazała się niezwykła książka dla dzieci ?Wierzę w jeże? autorstwa Doroty Sumińskiej. Bohaterem książki i narratorem jest jeż o imieniu Jerzy. Osierocony Jerzy, którego Mama zginęła pod kołami samochodu, żyje otoczony opieką człowieka.

"Wierzę w jeże" Doroty Sumińskiej to bajkowe ilustracje, pouczające opowieści dla młodych czytelników i ich rodziców prosto z serca zwierzęcego świata. Mistrzyni opowieści o zwierzętach uwierzyła w jeże, kiedy pojawiały się w jej życiu, jako pacjenci, domownicy i rezydenci ogrodu. Stąd jeżowe obyczaje, charakterek i urok tych zwierzątek, zainspirowały autorkę literacko.

Tak powstała urocza historyjka, której bohaterem został mały Jeż o imieniu Jerzy. Uratowany przez ludzi jeżyk, znajduje dom, w którym szanuje się wszystkie stworzenia. Również te, wzbudzające lęk, a nawet obrzydzenie.

Towarzyski Jerzy nie ma żadnych uprzedzeń do napotkanych w domu i ogrodzie sąsiadów. Natychmiast zaprzyjaźnia się z psami i kotami, potem z muchą gadułą, towarzyską myszką, zagubionym pająkiem. Pociesza również znienawidzonego przez wszystkich karalucha i wysłuchuje zwierzeń kreta. W jeżowych przygodach przewijają się żmije, padalce, ropuchy, szerszenie, osy, komary, które przy bliższym poznaniu okazują się bardzo pożyteczne i nie tak groźne jak nam się wydają.

Czy może być lepszy przewodnik po wielogatunkowym, pełzającym, kąsającym, latającym i brzęczącym świecie?

Wychowałem się pośród ludzi, psów i kotów. Na początku siedziałem w pudle z sianem i wyjmowano mnie tylko na picie mleka. Potem wychodziłem na spacerki po stole i dostawałem przysmaki. Mięso, jajka, serek i najpyszniejsze — robaczki mączniki, tłuściutkie jak paróweczki. Ludzie nie lubią robaków, ale jeże je uwielbiają. Jadłem i wąchałem stół. Było na nim milion kocich śladów.

Pewnego dnia spaceruję sobie w najlepsze, a tu na mojej drodze kawał futra. Wącham i biorę na ząb. Nie wiedziałem, że to koci ogon. Moja nowa mama powiedziała: „Nie wolno gryźć kota. Nikogo nie wolno gryźć”. No więc nie robiłem już tego, ale przyznam wam się, że tylko przez jakiś czas, bo potem lubiłem skubnąć psa w łapę albo kota w ogon.

Stawałem się coraz większy i pozwolono mi chodzić po podłodze. Tu na każdym kroku spotykała mnie przygoda. Wytyczyłem stałą dywanową trasę. Choć znałem każdy milimetr mojego spacerniaka, to i tak codziennie starałem się utrwalić na sobie zapachy z dywanu. Tak robią wszystkie jeże. Jeśli znajdą szczególnie interesującą woń, zlizują ją, a następnie opluwają nią boki swojego ciała. Dzięki temu nie tylko zapamiętują zapach, ale zostawiają go na swojej drodze i łatwiej mogą trafć z powrotem do domu lub pachnącej padlinki. Tak, jeże są zna­komitą ekipą oczyszczania lasów i łąk, bo zjadają martwe zwierzęta.

Psie łapki pachną znakomicie. Trochę suszonymi grzybami, trochę wiatrem. O, jak dawno nie czułem wiatru! Ludzki dom jest w porządku, ale świat jeży to trawa i inne dzikie chaszcze. Musiałem zamienić trawę na nitki dywanu, a drzewami stały się stołowe nogi. Między nimi prześlizgiwały się różne zwierzęta. Zupełnie jak w lesie. Tropiłem je. Jak już się domyśla­cie, najbardziej interesował mnie zapach.

(fragment książki)

Źródło: Wydawnictwo Literackie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Zostaw komentarz
Podaj swoje imię